Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

139
JASEŁKA.

trzeba, by żyć naszym obyczajem, bo my lubimy po pańsku.
Zapędził się Żółtowski nad wszelkie swoje spodziewanie daleko, i przeląkł się ogromnie, gdy w téj chwili ktoś stuknął w szybę. Stary pobladł ze strachu.
W oknie od ogrodu ukazała się twarz, która zdawała się szukać ciekawemi oczyma gospodarza domu.
Herman spojrzał ciekawie; Żółtowski stał drżąc jak winowajca; przybysz ciągle w szybę stukał, a głos z za okna dał się słyszeć:
— Panie Janie! przyjmujesz?
— Odpowiedzże mu! zawołał hrabia. Kto to taki?
— E! to... to... rzekł skłopotany rządca — to sąsiad nasz, ale dziwak...
— Sąsiad? który?
— Sąsiad! krótko z niecierpliwością odezwał się Żółtowski, posuwając ku ku drzwiom — dziwak, ale poczciwe człeczysko. Ja go za raz odprawię.
Ruszył ku drzwiom, ale Herman złapał go za rękę.
— Jeżeli dziwak, to chwała Bogu! rzekł — na co go masz odprawiać? Z dziwakami tylko żyć, bo pospolitych ludzi jest aż do zbytku; tego kleiku mamy codzień do sytu. To przynajmniéj nieco pieprzna potrawa. Dawaj mi go tu, nie odprawiaj.
— Ale, proszę hrabiego...
— Nie ma „ale,“ dawaj go tu; przynajmniéj się rozruszam: ja lubię dziwaków.
Jeszcze się targowali, gdy drzwi się otworzyły, i ów zapowiedziany oryginał najprzód głowę przez nie wsunął, aby obejrzeć co się tam dzieje.
A głowa to była, którą Michał Anioł mógł za wzór wziąć sobie: wyrazista, energiczna, niepiękna, ale z takim stylem i majestatem przez naturę wy-