Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

114
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

Stali tak z założonemi rękami w usposobieniu drwiącém, gdy poważna postać Hermana wydobyła się z powozu, i rzuciwszy okiem po gawiedzi, przybyły zapytał surowo:
— Jest pan?
— A jest! rzekł nie ruszając się z miejsca jeden z młodszych; tylko ja tam nie wiem...
— Czego nie wiész?
— Czy przyjmie.
— A to już do ciebie nie należy! Hej! jest tam kto starszy! zawołał hrabia.
Gawiedź się jakoś nie ruszała; liczba jéj tylko zwiększyła się jeszcze kilku z różnych stron zbiegłymi próżniakami. Stać tak wystawionemu na pogardliwe wejrzenia téj dworszczyzny, nie było bardzo przyjemnie; lecz Herman w szczęśliwém jakoś usposobieniu, czuł się tylko tém rozśmieszony. Paweł ruszał ramionami i burzył się.
— Kto to taki? spytał wreszcie młodszy sługa Siermięzkiego.
— No! brat waszego pana, jeśli chcesz wiedzieć, trutniu! rzucił im groźnie Paweł.
Ten wyraz jak iskra elektryczna przebiegł zebranych ludzi. W jednéj chwili zmieniła się postać rzeczy; twarze się pomieszały, tchórzliwsi pierzchnęli, jeden tylko pozostał z wielce zafrasowaną miną. Trzeba bowiem wiedzieć, że chociaż Herman tu nie bywał, ale sława dziwactw jego, bogactw i charakteru nawiedziła Zarubińce, i jak zwykle, pomnożona fantazyjnemi dodatkami, czyniła z niego złotem świecące straszydło. Jak tylko służba dowiedziała się, że to jest brat pański, rozbiegła się po dworze, oznajmiono Żółtowskie-