Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

107
JASEŁKA.

był bez serca i uczucia. Bez narzekań i oporu, z rezygnacyą, zwróciła się ku Bogu, do pracy cichéj, przyjęła los swój w pokorze. Widziała ona groźby przyszłości, ale jéj odwrócić nie mogła; musiała milczeć, płakać i raz przyjętą rolę szczęśliwéj i ubłogosławionéj nosić mężnie do końca.
Dla świata miała uśmiech i wesele, była zawsze ową szczęśliwą; dla siebie schowała łzy swoje, strachy i boleść.
Życie jéj upływało na modlitwie, w kościele, w ogródku.
Szczęściem, Bóg, który zawsze wejrzy na tak dźwigane brzemię, dał jéj choć jedno dziecię, przy którego kołysce była panią: była to córka. Ojciec mało się mieszał do jéj wychowania; wyrosła więc tak wykochana i wypieszczona na łonie macierzyńskiém, tak śliczna i miła, jak niegdyś była jéj matka. Podobna i do niéj z twarzy jak dwie wody krople, Lola (gdyż tém imieniem poufale ją nazywano) w charakterze nieco ojcowskiéj miała energii, która się u niéj zmieniła w żywość i śmiałość.
Była też równie łagodna jak matka, równie dobra, ale odważniejsza od niéj; nie umiała tak kryć w sobie wszystkiego: boleść i radość z rumieńcem razem na twarzyczkę i usta jéj wybiegały.
W chwili gdy powieść poczynamy, Lola miała już około lat dziewiętnastu; matka jéj zbliżała się do czterdziestu, ale zachowała jeszcze ślady wielkiéj piękności, która dłużéj często jasnowłose, niż czarnobrewe twarze przystraja. Oswojenie się z cierpieniem, obycie ze swoim losem, wielka pobożność, okupiony nią pokój duszy, odbiły się na licu zacnéj niewiasty, któréj twarz przypominała typy matron dawnych, obla-