Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jak się pan Paweł żenił i jak się ożenił.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   19   —

ciągnęła, inaczéj jak łajaniem skończyć się nie mogła. Jeżeli utarczka między starymi doszła do ostatecznego kresu, tak, że Kasper się poruszył i dał poznać, iż został dotkniętym, nieochybnie nazajutrz pod jakimś pozorem dostawał gratyfikacyę, podarek, jakiś balsam na zagojenie rany.
Po wyjeździe kluczwójta we dwa dni, p. Paweł nagle wpadł na myśl, iż dziecku imie nadać było potrzeba. Nie miał pewności jednak, czy było ochrzczone czy nie, choć krzyżyk na szyi zdawał się tego dowodzić. W tym przedmiocie postanowił się poradzić duchownego. Nie podobało mu się to, że kobiety samowolnie chłopca przezywały, nie wiedzieć dla czego Matwiejkiem.
Zakazał nawet, aby się nie ważono żadnego imienia mu nakładać, dopóki on téj kwestyi nie rozwiąże. Z narady z proboszczem wypadł chrzest warunkowy, a po namyśle p. Paweł dozwolił sierocie własne swoje dać imię.
Kasper się uśmiechał i ruszał ramionami, ale że we wszystkiém nawykł był pana naśladować, chodził do kuchni i po całych godzinach przesiadywał nad tym bębnem, który na tém skończył, że się go za wąsy targać nauczył. Kasprowi aż łzy z ócz ciekły, ale się uśmiechał. Kluczwójta przez kilka miesiący nie było ani słychać, a Pawełek się sobie na folwarku chował w jaknajlepsze i krzywda mu się nie działa.
Gdy wiosna nadeszła, a chłopak zaczął się po-