Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jak się pan Paweł żenił i jak się ożenił.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   192   —

Paweł nagryzmolił odpowiedź evasive, dwuznaczną, a zarazem i bilecik do wdowy, w którym donosił o nieszczęśliwym wypadku, jaki go spotkał. Dołączył do niego list rejenta Sawicza i solenne zapewnienie, iż byle nogą mógł władać, wszystko się przy pomocy Bożéj załatwi.
Znużony i wypadkami dnia i bólem i pisaniem, padł wreszcie na łóżko p. Mondygierd z westchnieniem, chcąc spocząć. Spytany o nogę gumienny do dni trzech za możność używania jéj nie ręczył, chybaby chciał p. Paweł chodzić o kiju!
O kiju! On! P. Paweł! Teraz gdy rad był się wydawać jak najmłodszym! O ironio losu! O kiju bóztwu swojego serca się przedstawić! Za nic w świecie!
W tych myślach usnął. Nazajutrz gdy się przebudził, noga wskutek naciągania i okładania, była jak kłoda! Ani się ruszyć! Na gwałt, nienawykły do leżenia p. Mondygierd odział się, i w pantoflu przynajmniéj próbował się poruszać. Bez kija niepodobna było stąpić.
Kasper nieznużony okładał, według staréj metody, na gorąco. Wino użyte do tego z rozmarynem, po całym domku czuć było.
Bojąc się zasiedzieć, do obiadu zwlókł się chory i trzeba mu oddać sprawiedliwość, jadł z apetytem, choć tyle miał na głowie i na nodze.
Zdrzemnął się potém w krześle, oparłszy o stół, gdy usłyszał biegnącego Kaspra tak, jak on nigdy