Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jak się pan Paweł żenił i jak się ożenił.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   176   —

To „wzięłaś mi serce!“ stosowało się do niego, a choć o kruszeniu ogniw, prawdę powiedziewszy, nie myślał jeszcze, ogarniała go tęsknica, jakby już tę ostateczność przeczuwał.
Do usposobienia smutnego przyczyniała się, trzeba wyznać nie tając, rozdarta nowa jedwabna podszewka. Było to i złą wróżbą i nadzwyczaj nieprzyjemne ciągnęło za sobą następstwa. Jako tako mógł i Kasper załatać, ale chodzić z dręczącą myślą, że nowa taratatka tak szkaradnie została skaleczona! A nie! Drop niech jedzie na całą noc do Pińska i wiezie zawiniętą w prześcieradło, a Icek niech robi co chce, choćby przyszło nową kupić! Wzięli djabli krowę, niech biorą i cielę! zakończył desperacko.
— Patrz Kasprze! — zawołał wysiadając do stojącego na brzegu — patrz!
— A to co? Jezu Chryste! a toż jakim sposobem? — krzyknął Kasper.
— Już nie pytaj — odparł Paweł — niech Dropia zawołają, na całą noc do Pińska... powiedzieć Ickowi, niech robi sobie co chce, powiadam co chce... ażeby mi podszewka była cała.
Gdy przyszło do szczegółowego obejrzenia, szpilkę wyjął starannie Mondygierd i w osobną szufladkę do kantorka ją schował z melancholiczném jakiémś westchnieniem.
Przy wieczerzy Kasper był poprostu zirytowany.