Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jak się pan Paweł żenił i jak się ożenił.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   170   —

śleć — rzekł — niech ona w żaden rachunek nie wchodzi. Gdyby nawet, czego nie uczyni, pozwał, sprawa się przeciągnie, wreszcie Harasymówka przeciążona nie jest długami, kapitalik dla eliberowania się znajdziesz acani dobrodziejka.
P. Zabielska popatrzyła nań.
— Ale czy znajdę?
— Najpewniéj — odparł Mondygierd.
Tu mu się nastręczała zręczność właśnie ostrzedz kto i co zacz był Symonowicz, ale materya zdała mu się delikatną. A nuż wdowa poweźmie suspicyę, że on sam ma jakieś intencye? Tego sobie nie życzył, był bowiem w tém stadyum jeszcze, że i chciał i lękał się i gotów był i trwożył, i korciała go wdówka i następstwa nieobliczone nabawiały febry...
Radby był, przez sumienie, odpędził Symonowicza, a sam chciał jakiś czas jeszcze lawirować. W Harasymówce będąc, patrząc na jéjmość w myśli szedł z nią z zawiązanymi oczyma do ołtarza, wróciwszy do Kozłowicz wzdrygał się na szaleństwo własne.
I w dodatku jeszcze harbuza wziąć! myślał — a! co to... to nie!!
Była więc bardzo delikatna materya.
— Nic nie mam przeciwko panu Piotrowi Symonowiczowi, człek no, niczém się nie splamił. Co prawda, prawda... ale wiater, wiater, lekkosz, tego... te... hm, młokos... tego...
Ramiona i ręce dokończyły.