Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jak się pan Paweł żenił i jak się ożenił.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   165   —

u szmuklerza, a ten był nieubłaganym, bo jedynym na cały Pińsk. Za to obowiązywał się dopilnować jedwabiu czystości i niektórych sztuk dodatkowych, dla ewentualnéj restauracyi tych miejsc, które w taratatce ulegały najprędszemu zniszczeniu.
Stanęło na tém, że do niéj miał téż być cały garnitur nowy, a reszta garderoby zrestaurować się tylko i do nowéj zastósować mody.
Odetchnąwszy wzięto miarę.
Na ostatek szło o to, że p. Paweł (co zdumiało Icka mocno), chciał mieć garnitur ów jak najprędzéj, choćby przyszło i nocy zachwycić nad robotą. Dlaczego? Pan Paweł nie tłómaczył. Tegoż dnia starozakonny artysta wyruszył nocą do Pińska po materyały; taratatka obiecywała się za dni cztery, jeżeli szmuklerz nie chybi. Kazano mu dać termin prekluzylny pod sztrafem.
Gdy po téj gorącéj przeprawie z Ickiem, siadł wytchnąć p. Paweł, gdy obliczył co go ta fantazya miała kosztować, począł sobie wyrzuty czynić i posmutniał. Zgryzoty przychodziły za późno.
Cztery dni owe w gorączkowym przeszły niepokoju. Nieustannie kogoś, po coś trzeba było posyłać do Pińska, najczęściéj Dropia, potém, bo to żydowi nigdy wierzyć nie można, przy krajaniu stał sam pan Paweł, ażeby i kawałki zrekognoskować, przy robocie prawie nieodstępnie siedział Kasper, a Icka z czeladnikiem trzeba było i poić i karmić. I co wyszło jaj, cebuli, słodkiéj wódki, kugla od