Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jak się pan Paweł żenił i jak się ożenił.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   142   —

pana, usłyszawszy to, oczy w niego wlepiła śmiałe, przysunęła się tak, że poczuł suknię dotykającą nóg jego, i zaczęła:
— Więc, kochany sąsiedzie, krótko a węzłowato, otwarcie, proszę (tu ręki jego dotknęła i ciarki po nim przeszły) — mów co Harasymówka warta? co ja za nią wziąć mogę? Czy mam ją sprzedać? czy puścić? czy gospodarować saméj?
Zarzucony temi pytaniami, pan Paweł otarł pot z czoła, bo go ten exemen, obiadowanie, kawa, ba i oczy wdowy jak ukropem oblewały — zamyślił się.
— Mów, proszę, otwarcie — dodała natarczywie wdowa — mój mąż zawsze mi o panu wspominał, jako o najlepszym swym przyjacielu; kilka razy, już gdy był chory, napomykał, abym mu się z całą ufnością oddała w opiekę.
Tu pochwyciła go za rękę, pan Paweł nawzajem ujął chciwie jéj białą łapkę i pocałował, aż się sam zarumienił, z gorącością więcéj niż przyjacielską.
Wdowa nietylko, że się nie pogniewała, ale widocznie była rada.
— No, mów, proszę — nalegała siadłszy znowu trochę daléj.
— Wszystko to są kwestye — odezwał się pan Paweł — jakby się wyrazić? skomplikowane, nie łatwe do natychmiastowego ex spromtu roztrzygnięcia; jednakże będę tentował ażali mi się nie