Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jak się pan Paweł żenił i jak się ożenił.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   6   —

— Dziecko żywe! co z tém robakiem robić!
— Z tym robakiem! — porwał się pan Paweł — a niech go sobie bierze sąd, karczmarz, niech się dzieje z nim co chce, a mnie co do tego! a mnie co!
Nieś go sobie, bierz, precz ruszaj, żeby mi tu nie postał.
Okrutnie się uniósł pan Paweł. Kasper głowę gładził, kobieta oniemiała.
— Mówię ci ruszaj mi z tém paskudztwem ztąd pókiś cała! Ani znać, ani wiedzieć nie chcę.
Kobieta słuchając nie zdawała się bynajmniéj hałasu tego brać do serca, patrzyła spokojnie na dziecko.
— U mnie w chacie swoich pięcioro, ja go nie wezmę — rzekła — to do dworu należy.
— Do dworu! jeszcze czego brakło! — krzyczał pan Paweł — żeby mi tu z całego świata znosili bachory, żebym ja tu szpital podrzutków u siebie zakładał. A! niedoczekanie! przychodzą mi tu umyślnie umierać pod moim nosem, żebym ja...
Zaperzył się strasznie.
— Mówię ci, Nastka — dodał — nieś, rzuć go w Szczarę, połóż na gościńcu! niech go sobie wilcy jedzą... Ja będę jeszcze na szyję brał ten brud cudzy!! Fora mi ztąd, ruszaj...
Kobieta nie zważając na rozkazy, obejrzała się, jakby szukała miejsca, gdzie dziecko złożyć, bo wcale nie myślała go zabierać z sobą.
Kasper to postrzegł i pogroził.