Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jak się pan Paweł żenił i jak się ożenił.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   117   —

Kasper stał jak drewniany, nie poruszyło go to bynajmniéj. Pan Paweł w téj chwili uczuł, że mu brakło serca, że był grubianin bez wszelkiego sentymentu, ale list poszedł pisać, aby chłopca nie wstrzymywać.
Co go kosztowała umysłowa praca około téj odpowiedzi, któréj chciał nadać charakter poważny, następnie mechaniczne wykonanie, skrobanie dwóch żydów[1] i jednéj omyłki, zakopertowanie sygnetem — nie będziemy opowiadali. P. Paweł wstał złamany, dokonawszy dzieła.
List brzmiał:

Wielmożna Pani Dobrodziejko!

Szacowne pismo rąk jéj, tak dla mnie pochlebne zawierające ekspressye, oraz wspomnienia mi najdroższego przyjaciela, którym był nieboszczyk, wraża mi prawdziwą wdzięczność. Nie omieszkam rozkazom Wiel. Dobrodziejki, które za ordynans poczytuję, submitując się, stawić w Harasymówce i u stóp jéj czołobitność mą złożyć. (Tu była trudność przyczepienia końca, rozwiązana w ostatku, w braku lepszéj ekspressyi, pospolitém):
Co wyraziwszy, piszę się z najgłębszym respektem i konsyderacyą.

WW. Pani Dobrodziejki i t. d.
  1. Przypis własny WikiźródełT.j. kleksów.