Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jak się pan Paweł żenił i jak się ożenił.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   97   —

w duchu. — A nuż ja się tu potrafię salwować i wykręcę się sianem. Prawdziwa byłaby łaska Boża.
— Więc cóż to za komplikacya? — zapytał.
Wydra potniał.
— Bo to, widzi jaśnie pan — rzekł — panna przystojna bardzo i do rzeczy, domyśleć się łatwo, że ona nie pierwszemu panu w oko wpadła. Nasz plenipotent jeneralny się w niéj kochał, nawet zaszło było daleko.
— A! zaszło daleko! — powtórzył p. Paweł — jakże daleko?
— Bo już i pierścionki byli pomieniali. Adela się do niego przywiązała bardzo, bo nie ma co mówić, stateczny człek i z funduszem i z głową. Tymczasem zaszły plotki, poróżniono ich, zwyczajnie baby, gdy się w co wdadzą, panna mu odesłała pierścionek. Teraz, proszę jaśnie pana, jak się dowiedział, że za mąż wychodzi, taka go rozpacz porwała, że przyleciał jak opętany, do nóg jéj padł. Dziewczyna w płacz, dawna miłość się przypomniała!
Cóżem ja, proszę jaśnie pana, miał począć? plenipotent jeneralny, od niego mój byt zależy, prosił mnie, abym jechał w jego sprawie. Adela téż udaje się do wspaniałomyślności i serca pańskiego.
Pan Paweł już reszty nawet nie słyszał, tak mu śpiewało w duszy.