Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Hybrydy.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rewolucya wyrzuciła rozbitkami na europejskie gościńce. Ja także, na nieszczęście, jestem emigrantem, ale się staram wyjść z tego fałszywego położenia co najrychlej i już mi w Wiedniu w ministeryum obiecano obywatelstwo. Książę Auersperg, którego poznałem przed parą laty u wód i z którym jestem bardzo dobrze, przyrzekł mi to...
Nie umiemy, a raczej nie chcemy się domyślać, dlaczego kawaler nie poznał przechodzącego — może miał wzrok krótki — a jednak byli to niegdyś towarzysze uniwersyteccy. Przechodzień obejrzał się, stanął, a po chwili poszedł dalej.
— A już to prawda — dodała dama — że dziś, dzięki emigracyi, nie można się ruszyć swobodnie... bo byle język polski usłyszano, zaraz się robią znajomości... i niepotrzebne, i niemiłe... i niebezpieczne...
— Ja też nigdy zagranicą po polsku nie mówię, chyba a huis clos — dodał miody człowiek — to klęska...
— Ale i pan byłeś przecie wmieszany w te ostatnie sprawy... — cicho dodała panna Julia... — pan był w oddziałach...
— Ja? ja? — z oburzeniem oparł się kawaler — ale uchowaj Boże! ja byłem używanym do niektórych dyplomatycznych robót... Książę X. i my wszyscy, mimo, żeśmy widzieli niedorzeczność rewolucyi, musieliśmy jej służyć... aby nie dać pójść za daleko vouz concevez.
Dama kiwnęła głową.