Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Hybrydy.djvu/283

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

serca... do starego akademickiego braterstwa... Przyznawał się do winy, narzekał na swą lekkomyślność, przeklinał błędy, ale część ich znaczniejszą zrzucał na wpływ niegodziwy, despotyczny tej... niebezpiecznej hrabiny...
W ostatku obiecując poprawę, prosił o pracę, o zajęcie.
Z tem wszystkiem, jakkolwiek to było piękne, nie obudzało najmniejszego zaufania... przesada i gwałtowność ostrzegały o nieszczerości, charakter żadnej nie dawał rękojmi. Wolał więc Augustyn przyjść mu w pomoc pożyczką pieniężną, niżeli brać na siebie poprawę wątpliwą człowieka, który nadto był zepsuty już, aby się łatwo dał na drogę nową naprowadzić.
Użyć go w handlu nie było podobna, wprowadzać do domu niebezpiecznie, polecać innym nie dozwalało sumienie; rozstali się więc chłodno... a pieniądz zapłacił dług koleżeństwa.
Darnocha, jak się zdawało, dosyć był rad temu rozwiązaniu i natychmiast znikł z Poznania.

O losie innych osób powieści naszej niewiele powiedzieć możemy a nie powiemy nic dlatego, że czytelnik znajdzie zaspokojenie ciekawości, przypatrując się im żywym dokoła siebie. Wszystko to są postacie ukradzione światu, co nas otacza, a los też ich podległy prawom ogólnym — zawsze bywa jeden... Nie powiemy, ażeby cnota tryumfowała koniecznie, a występek miał być zawstydzony i upokorzony, dzieje się często na odwrót; może najczęściej nawet — ale zwycięztwo prawdy obchodzi sumienie ludzkie, które czuje, że zło, nawet silne