Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Hybrydy.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Właśnie w tym czasie, gdy się to tak szczęśliwie dla Darnochy składało, przybył ojciec Augustyna jeśli nie po syna, to dla przekonania się o jego zdrowiu.
Z pierwszego wejrzenia nań znać było, że ten nowy a spóźniony gość nie należał do próżniaczego grona hybrydów; chociaż... był to także inny tylko hybryd w swoim rodzaju.
Na nim widoczny był wpływ niemiecki, chociaż on z niego wziął tylko zdrowe pierwiastki. I w nim mieszały się dawne i nowe pojęcia, domowe i cudzoziemskie wyobrażenia, na swojskie przybrane...
Powierzchowność więcej go czyniła podobnym do przyzwoitego Niemca niż do Polaka, w którego licu, stroju, mowie, strzela po trosze fantazyi, choćby wiekiem i charakterem stłumionej...
Moroz stary był skromnym człowieczkiem, niepozornym, niewielkiego wzrostu, zasuszonym, bladym... Na pierwszy rzut oka nie odznaczał się niczem, wyglądał jak wszyscy i nie pociągał wejrzenia, ale w rysach jego, wpatrzywszy się, odkryć było można spokój i powagę rzadką, ciszę sumienia, będącego z życiem w zgodzie. Ażeby w tej fizyognomii powszedniej znaleźć odblask niepospolitej inteligencyi i charakteru, trzeba go było widzieć w poufałem towarzystwie, ożywionego rozprawą o jednej z tych kwestyj społecznych, żywotnych, które go obchodziły gorąco... Naówczas człowieczek, cichy i skromny, niepozorna owa figurka, występowała wcale odmiennie: — twarz nabierała znaczenia, oczy