Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Grzechy hetmańskie.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Możeż to być? — zapytał nieufnie.
— Pod przysięgą to powtarzam — do drzwi idąc, cały w płomieniach, zawołał Teodor. — Na odpowiedź zaczekam w podwórzu; — dodał.
Kanonik go pochwycił za ręce.
— Zatrzymaj się acan! Proszę bardzo! zatrzymaj się.
To mówiąc, wybiegł nazad do Wojewodzica. Teodor począł się przechadzać po pustéj sali.
Ks. Sekretarz tymczasem wrócił do Wojewodzica, który, osłupiałemi oczyma na list patrząc, kułaki ściskał, jakby niémi chciał się mścić na tym, co go pisał. Jednakże pierwsza wściekłość już go ominęła; ochłódł znacznie.
Kanonik, wpadając, zawołał od progu:
— Przysięga się na ewangelią, że o treści listu nie wiedział. Jest to wprost koncept Ks. Kanclerza, który rad każdemu dawać nauki, — głupi koncept...
— Nikczemny! podły! — krzyknął, rzucając się w swém krześle Wojewodzic. — Ale ja mu odpiszę, temu pyszałkowi! ja mu odpiszę!
— No, no! — przerwał kanonik cicho — nim się zadrze z Kanclerzem, trzeba się dobrze namyślić.
— Pójdę z Księciem Wojewodą! — odezwał się Kieżgajłło — niech Familią licho bierze! Pójdę z Hetmanem...
— Gdzie? co? z Hetmanem? — zawołał Kanonik. — Co panu jest! z jakim Hetmanem! Juściż nie z Branickim? Chyba z starym Massalskim?
Zżymnął ramionami Ksiądz, a Wojewodzic gniewny odwrócił się od niego i krzyknął:
— Nauk mi nie dawać!!
Sekretarz, obrażony, poszedł do okna i stał milczący. Kieżgajłło mruczał coś niewyraźnie; list zrzucił na ziemię i nogami go podeptał; podparł się na łokciu i siadł, dysząc gniewem...
Kanonik od okna skierował się ku drzwiom. Usłyszawszy chód jego, odwrócił się impetycznie Wojewodzic.
— Gdzie? dokąd? Po co? Tu zostać! Bardzo proszę; kto wyjdzie w taką chwilę, nie ma po co wracać!
Sekretarz, stojący z tyłu, minę zrobił straszną, zaciął usta, podparł się na łokciu i stał niemy.
Kieżgajłło, wyburzywszy się, począł w głos mówić przerywanemi słowy, jakby sam do siebie:
— Preceptora rolę chce grać! Ze mną! Ja mu dam! ja mu pokażę, co to ze mną igraszki czynić. Ja mu odpiszę, aż mu pójdzie w pięty... Com uczynił, wiem, a co robię, tego nie odrabiam...
Ten mnie katechizmu uczyć będzie! Siadaj waćpan; pisz!
Wolnym krokiem, niechętnie, lecz nie odzywając się słowa, Kanonik po-