Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Emisarjusz.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Moją, moją, słabą kobiecą dłonią cud się ten dokonał — pomogli poczciwi ludzie.
Podsędek w dłonie klasnął z podziwienia; ale w tem trzaskanie z bicza oznajmiło przybycie dziedzica. Jeszcze stali przy tym kominie, gdy wszedł Trzaskowski i podał rękę podsędkowi.
— Słuchaj Trzaskowski — rzekł do niego po przywitaniu podsędek, prowadząc go do klapy, która zamykała kryjówkę, i pokazując mu jak się ona otwierała — nikt o tem nie powinien wiedzieć oprócz ciebie... oto masz schówkę, która już jednemu człowiekowi życie ocaliła. Bogdajeś jej nie potrzebował nigdy, ale gdybyś uchowaj Boże, miał co ukrywać... niech ci ona tak dobrze, jak nam służy! Ale cyt, idźmy do gromady.


∗             ∗

Opisane wypadki działy się w r. 1838 i początku 1839 r.; musimy posunąć się w bliższe nas znacznie czasy, chcąc historję poznanych osób dokończyć.
Ale z cichego tego szumiącego lasami Polesia wołyńskiego, przeskoczonym daleko, daleko aż na brzegi genewskiego jeziora.
W lat siedem potem, historja o emisarjuszu przerobiona już poetycznie na legendę, przyozdobiona dodatkami, chodziła w nowej i pięknej szacie po dworkach, a nawet karczmach i chatach. W Olszowie pokazywano ów historyczny loszek, w którym Paweł był ranny i schwycony. W miasteczku chodzili ciekawi oglądać dworek, z którego uszedł cudownie, w lesie przejezdni stawali przed karczemką, w której się spotkał ze sprawnikami. Ale o pułkowniku Szuwale mało już kto pamiętał, zrobiono z pozostałości po nim postać fantastyczną, coś nakształt ludożercy, coś w rodzaju Murawiewa.
W roku 1845 przesunął się przez nadsprejską stolicę jenerał moskiewski, który zdawał się po raz