Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziadunio.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że wdowa umrze lub dostanie obłąkania, ale starania Dziada utrzymały ją przy życiu...
Nic na pozór nie zmieniło się w stosunkach Szambelana z Szymborem... stary zdawał się okazywać mu nawet więcej przyjaźnego usposobienia, mówił z nim często, w długie puszczał się rozmowy... ale czuć było że na dnie duszy tkwiła jakaś myśl, osnuty był plan.... czekano chwili sposobnej. Szymbor był grzeczny nadzwyczaj, trochę z razu Dziada unikał, potem jakby uspokojony wrócił do pierwszego obyczaju...
Od tego wypadku dość długi przeciąg czasu upłynął... Dziad zajęty był teraz opieką nad wdową i wychowaniem najgoręcej ukochanego prawnuka Władzia. Choć Szymbor z żadnego tytułu ani do majątku i interesów, ani do edukacyi młodego człowieka mięszać się nie mógł... zdawało się podejrzliwemu Dziadkowi, iż potajemnie mu wszędzie plany jego krzyżował, szkodził, a nawet wpływ pewien starał się na prawnuka wywierać.
Ale potrzeba było cierpieć, bronić się i milczeć, unikając skandalu w rodzinie.
Wzajemnie patrzano na się z nieufnością, z obawą, niechęcią... Szymbor z latami rosł w odwagę,