Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziadunio.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

su... na tę chronopatyą, która jest najskuteczniejszym ze wszystkich leków, gdy jednego dnia niespodziewanie zjawił się w Rajwoli Szymbor, — gość niebywały... nie mówił on jeszcze z Dziadem otwarcie, ale domyśleć się mógł łatwo jego usposobienia.
Dziadek byłby go nie przyjął zapewne, nie spodziewając się wszakże tych odwiedzin, zaskoczony przed domem, ledwie miał czas przez ochmistrzynią wysłać rozkaz, ażeby Justysia w czasie bytności gościa pokazywać się nie ośmieliła.
Szymbor z niezmierną uniżonością, łagodnie bardzo powitał zachmurzonego Szambelana, który nie zapraszając go do domu, pełen obawy niezręcznie dosyć wyrwał się z zapytaniem... Jakiby szanowny sąsiad miał do niego interes —?
— Panie Szambelanie dobrodzieju. odparł zręczny gość — jest to tak niezwyczajnem w polskim domu aby w progu pytano kogo o interes, że z ust pańskich ten wyraz waży dla mnie za oznakę jego usposobienia, niemal jako odprawa... Szambelan nie możesz niewiedzieć o moich uczuciach dla panny Justyny.
— Wiem o tem co pan nazywasz uczuciem, a co ja nazwałbym projektem, odparł Dziadek kła-