Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziadunio.djvu/350

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z obecności ojca, iż córka musi być w domu. — Iza bowiem ani sama ani z matką nigdy nie wyjeżdżała, ojciec zwykł był jej towarzyszyć wszędzie.
Władek czekał pełen zaufania — nie przypuszczał on nawet, ażeby Iza odmówić mu mogła jałmużny kilku słów, wejrzenia... rachował na jej serce... bo go nie znał. Pełna zapału i egzaltacyi artystka zdawała mu się pełną uczucia niewiastą!!
Rozjaśniła mu się twarz, gdy ujrzał wchodzącego radzcę, był bowiem pewny, że on córkę poprzedza... Jakże ścisnęło się serce, gdy chłodno, ceremonialnie, Stamm oświadczył, że panie — wyjechały...
Zbladł i zamikł biedny chory... przez głowę przeszło mu, iż Izie nie powiedziano może o nim, aby jej przykrego widoku oszczędzić, i to go tylko pocieszyło. Ale w tem doktor się oddalił i Władek wyciągnął rękę ku panu Stamm.
— Mów mi pan prawdę, odezwał się, wiem dobrze, iż kiedy pan jesteś w domu, Iza być musi także. — Zapewne nie chcieliście jej tylko mówić o mnie...
— Nie, panie Władysławie — odparł radzca — ponieważ wyzywasz mnie na szczerość, taić ci nie będę, że w istocie Iza jest w domu... że wie