Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziadunio.djvu/336

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tego dnia jednak już znacznie była więcej zrezygnowaną, przy poobiedniej kawie professor Favius wszczął rozmowę o Fauście Goethego i cały wieczór trwały rozprawy, szczególniej o symbolicznem znaczeniu postaci wywołanych w drugiej części.
Favius mówił nie jak się może w towarzystwie zwykło, raczej jak z katedry... ale i pięknie i żywo. Powtórzył prawie całą prelekcyą Cuno Fischera z Jeny, którego był uczniem i zwolennikiem.
Iza widocznie była zajęta wykładem.
Nazajutrz rano całe spędzili na charakterystyce Ryszarda Wagnera i nowej szkoły muzykalnej... Po obiedzie zajęła ich ostatnia karta Kaulbacha, wspaniały obraz epoki reformacyi, tak żywo przypominający szkołę ateńską Rafaela...
Szóstego czy siódmego dnia, Iza była ubrana biało... a następnie włożyła przepaskę niebieską. Zaczęła grać na fortepianie...
Wyjeżdżając prywat-docent Favius był straszliwie rozkochany... Objawił się ten stan jego serca upartszem niż zwykle jąkaniem, obfitymi potami (które dla zdrowia były nader błogosławione) — i zmrużeniem oczów miłosnem, tak że z za okularów prawie ich dostrzedz nie było można.
Co o nim myślała Iza... nikt nie wiedział...