Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziadunio.djvu/332

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy w pokoiku na górze chory powolnie przychodził do sił i zdrowia, strzeżony przez wierną owę siostrę miłosierdzia, nie odstępującą jego łoża... z Waldau ani znaku życia nie dano...
W pierwszych dniach po odjeździe Władka, Iza chodziła tak zamyślona i milcząca że matka lękając się o nię na krok jej nieopuszczała... Ojciec większy znawca ludzi, nie wszczynał z nią draźliwej rozmowy, czuł że przebywała kryzys stanowczą... i miał nadzieję że ją przejdzie zwycięzko.
O oddziale nic zrazu słychać nie było, później nieco ktoś z sąsiadów w miasteczku powiedział panu Stamm o losie Zegrzdy...
Rozmyślał on nieco czy natychmiast o tem ma córce oznajmić lub odłożyć i naradziwszy się z matką, postanowił na wyraźną walkę odbywającą się w duszy Izy, rzucić tę wiadomość w nadziei że ona choć boleśnie szalę przeważy.
Bez ogródki więc, chłodno, dokładnie, opisał Izie potyczkę, wypadek, rany, odjęcie nogi i niebezpieczny stan Władysława. Na wszelki wypadek wezwany był lekarz...
Iza w pierwszej chwili oniemiała, pochwyciła się za głowę, poszła do swojego pokoju i zamknęła w nim na cały dzień. Jednę matkę tylko przy-