Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziadunio.djvu/290

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Minęło kilka miesięcy.
W lutym wybuchło powstanie które z razu zdawało się tak słabem i niestworzonem do życia, iż mu je na tygodnie liczono... Tajemnicą jest jak w obec tych sił które stały już przeciwko niemu i co chwila przypływały, wśród tysiąca przeszkód, potrafiło wzmódz się, zorganizowaać, uzbroić. — W lutym kilka strzelb myśliwskich stanowiło cały jego arsenał, kilku gorących młodzianów całe wojsko... a cały skarb niedostatnia ich kieszeń; w kwietniu rosły już zbrojne oddziały, wybuchały coraz nowe powstańka prowincyonalne, wojna rozszerzała się, potężniała... trzymała i pokonana zmartwychwstawała istnym cudem... Jak w ulu na wiosnę roiło się w tajemniczych lasów głębiach... Moskwa zaczajona... stała z założonemi rękami.
Plan jej był osnuty... chciała by płomię się rozszerzyło, by mogła wielkością pokuszenia mierzyć swą zemstę i usprawiedliwiać okrucieństwo.
Jak sen dziwnej fantazyi była ta pamiętna wiosna 1863 r. Słowiki śpiewały nadzieją, liście szeleściały odrodzeniem, słońce pośpieszyło ogrzać chłodne powietrze dla rozpierzchłych dzieci tej ziemi... I po całej przestrzeni Polski starej przebiegało drżenie jak ono gdy człowiek z długiego się