Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziadunio.djvu/285

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— W naszych szlacheckich rodzinach one się nie trafiają... I uśmiechnął się Szymbor...
W tem na szczęście stary Szczepan oznajmił kawę i frukta... i wyszli z tego pokoju... Szymbor mimo panowania nad sobą drżący, Dziad poruszony i blady, z czem się ukrywać nie myślał...




Jest zadaniem polemicznem, dotąd nierozstrzygniętem przez erotologów... czy w jednem sercu współcześnie dwie miłości pomieścić się mogą, mówimy miłości, gdyż miłostki potulne siedzą nieraz kupkami i niekoniecznie w sercu... Pomimo troskliwych studyów nad tym przedmiotem tak zajmującym, nie śmielibyśmy rozstrzygać... acz opinia powszechna z oburzeniem odrzuca przypuszczenie samo potworności tego rodzaju. A jednak... jeźli natura obałamuca się do tego stopnia że wydaje czasem braci Sijamskich, czyby i uczucie wierne, dziecię matczyne, nie mogło też wydać takiego potwora?? Lis est sub judice, niech każdy zstąpi w ciemny ów loch w którym chowa stare życia pamiątki a przekona się że nieraz zbierało mu się przynajmniej na grzech tego rodzaju... A zawsze