Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziadunio.djvu/251

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

je nie despotyczne węzły ale miłość i poszanowanie które tak jednoczy rodzinę, że wszystko dla niej wspólnem się staje, że ona dzieli się z sobą kaźdem uczuciem i myślą... a kto od tej spółki, egoista, odrywa na swą korzyść wyłączną przyjemność — rozrywkę — nadzieję — ten winien jest jak Ananiasz i Safira, których św. Paweł ukarał za to że grosz sobie zachowali — wprzód całe mienie składając na ofiarę Bogu i braci...
Taką spółką jest dawna polska rodzina — nie powinni jej członkowie mieć dla siebie tajemnic, ani pozbawiać tajonem szczęściem własnem udziału i części w niem należnej wszystkim...
Iza spojrzała nań, tłumaczenie to uderzyło ją.
— Jesteście komunistami serca... rzekła — a wy... przyznajcie się, lękacie pewnie zostać skazanym za małą kradzież... tajonej rozrywki...?
Władek spuścił głowę, ona uśmiechnęła się gorżko.
— Więc chwile te któreśmy tu spędzili z sobą... ukrywaliście przed niemi jak występek...? Cóż ja mam wnieść z tego? że niczem niedająca się zapełnić przepaść nas rozdziela?
Władek przerażony pochwycił ją za rękę z uczuciem.