Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziadunio.djvu/243

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bośmy mieli i mamy skarbnice narodowe, w których dość jeszcze żywota...
Ale — dodał stary po chwili — jest li w mocy ziarna stanowić o tem czy wzejść będzie mogło lub zginąć!...
Tak! — zawołał po chwili... bo ziarno jest — człowiekiem, istotą samoistną... Jeźli zginiemy to zabici sami przez się, niedołęztwem, samobójstwem, głupią rozpaczą, głupszem zwątpieniem i najgłupszem. — Jakoś to będzie! Serca i rozumu!
— A! panie, rzekł Antek gorąco przejęty... gdyby twe słowa wysłuchane były...
— Gdyby?... jutro by przyszedł ktoś i trafnym żarcikiem lub muzyczką do tańca lub wezwaniem do butelki... zatarł ich wrażenie...
Ale gdy zginiemy... napiszmyż sobie na grobowcu

Samobójcy...

Chwilę milczeli, Dziadek chodził a myślał, zstąpił z tych sfer na ziemię i rzekł biorąc Antka za ramię.
— Teraz przyjm najserdeczniejsze dzięki za twą poczciwość... ale, Władek mi sam o tem nie mówił nic, więc ja o niczem wiedzieć nie powinienem... Matce przedwcześnie nic o tem... może się da za-