Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziadunio.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Kongresowego Królestwa od Ks. Poznańskiego. Nielitościwa linia podziałowa przekroiła je tak, że niektóre folwarki pozostały w tem co się nazywało Polską, a inne w tem co się już nią nazywać nie śmiało. Stosunki jednak prawami sąsiedzkiemi zabezpieczone były dość łatwe między rozbitemi częściami fortun. Obywatele odwiedzali swe gospodarstwa, a oddzieleni od Prus mieli także przyjemność widywać u siebie kozaków i celników moskiewskich — napadających na dwory pod pozorem kontrabandy. Życie to na rubieży miało swe wygódki i niedogodności razem — cygara pruskie i niespodzianki kałmuckie.
Krymno, majątek Szymborów, wchodziło długim pasem lasów w Poznańskie, a łączyło się niegdyś ze spadkowym Szymbora kluczem... z którego zostały tylko drogie sercu wspomnienia. — Zapłacił on za grzechy młodości i dojrzalszego wieku. — Uratowane z kataklizmu przeniósł na nową siedzibę p. Apollinary tylko portrety familijne których sprzedać nie było podobna, kilka siodeł, coś strzelb, próżną szkatułkę i sepecik staroświecki misterny, przerobiony kunsztownie na pudełko do cygar... wedle pomysłu jego własnego...
Wzdychał czasem Szymbor do owych dóbr, tak