Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziadunio.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Il y a de l’étoffe dans ce garçon, da się coś z niego zrobić...
— Mój Polciu — odezwała się Justyna... o jedno tylko proszę — zlituj się, żadnej kwestyi pieniężnej, błagam o to... Niepodobieństwem mi jest być jej winną... prosić ją o to... Dziadek się zajmuje jej interesami, wiedziałby o tem natychmiast.
— Ale za kogoż mnie bierzesz! ofuknął się śmiejąc mąż. — Ja! P. Haliny prosić o pożyczkę! allons donc! ani mi to w głowie... bardzo rozumiem że to by było omyłką.
— Bardzo dziękuję — jestem już spokojna.
— Kwestyą pieniężną proszę spuścić na mnie — dodał Apollinary... poprowadzę ją, spodziewam się, tak że nikogo prosić nie będziemy potrzebowali... pieniądze przyjdą same...
Żona niedowierzająco spojrzała na niego, on żywo zajął się herbatą... potem jakby umyślnie pragnął rozmowę odwrócić, spojrzał ku ogrodowi.
— Jak te drzewa u nas powoli rosną... zawołał — ten park, zasadzony z takiem staraniem i kosztem, wiecznie przypomina pepiniery pod Erfurtem... wszystko karleje i siedzi przy ziemi. W tym kraju nic nie umieją... za granicą są na to sposoby... pędzą, forsują drzewa, podlewają... a tu! nie mogę