Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziadunio.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

smutniejszy od żyjącego grobu... smutny jak nieużyta trumna.
Nowy, świeży — bez wczoraj i przeszłości nie obudzał wiary w jutro... zdawał się widmem, które wschodzący poranek mógł na mgłę roztopić. Przy pozorach dostatku czuć było w powietrzu jakby woń długów unoszącą się nad pałacykiem... przedsmak ruiny...
Hrabia Apollinary który nie lubił cokolwiek staranniejszego ubrania od czasu jak na wsi zamieszkiwał... natychmiast począł się rozbierać do łóżka, nakazawszy aby mu przywołano niezwłocznie Kernera.
Kerner pół Niemca, pół Polaka, wątpliwego pochodzenia, był anima damnata Szymbora od lat wielu. Spełniał przy nim funkcye niezliczone i nieokreślone, chociaż nosił się i widomie grał rolę bardzo paradnego strzelca... Władał on stajnią, psami, myśliwstwem, i do wszelkich czynności zaufania wymagających posługiwał, jeździł pożyczać pieniędzy, woził listy i odpowiedzi o których nikt wiedzieć nie był powinien... Szymbor od innych ludzi wymagający zbytecznego poszanowania, z Kernerem był na prawie poufałej stopie, szczególniej gdy pozostali sam na sam. Zbogacony strzelec z pa-