Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa a dwa cztery.djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zy ciała, uniosły się z muzyką ku niebu i rozpłynęły się w tonach.
Nagle ustała harmonia, zadumany metr oparł się na krześle i zdawał się cóś przypominać. Wzniósł potém prawą ręką i z pod nogi fortepianu wydobył złożony grubo papierek, który sam był wczoraj włożył, ażeby się instrument nie wahał. Z uwagą rozłożył on pismo, powstał i oddał go Jejmości. Wnet wszystkie sąsiadki nachyliły głowy ku listowi: oczy ich zajaśniały kobiecą ciekawością, a usta poruszać się zaczęły.