Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa a dwa cztery.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wyszedł na chwilę, a do dziś dnia nie powrócił!
— Musiał nagły jakiś mieć interess.
— Przecież go i w mieście niema, i na poczcie nie brał koni!
— Im dłużej myślę, tém mniej pojmuję.
Tak to mówiły jedna przed drugą się śpiesząc, sąsiadki, a panienki innym stylem, lecz prawie to samo powtarzały Pannie Benignie.
Wtém drzwi skrzypnęły i metr muzyki, z postacią spokojną, wszedł do pokoju.