Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa a dwa cztery.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sał o fizyonomiach, i podzielał je na rodzaje, bezwątpienia, twarz metra policzyłbym do tych licznych szkiców Hoffmana, uderzających dziwacznością. Głębokie, widać, poznanie samego siebie i długie przywyknienie, nauczyło go pokrywać swoje uczucia, bo prócz uśmiechu malującego niepojętą uczuć mięszaninę, żadna cecha myśli jego nie zdradzała. Jeżeli mówił, zdawał się obojętnym, jeśli słuchał, zdawał się nieuważać; jeśli się cieszył, miał minę posępną, a gdy go wewnętrzne pożerały troski, on się uśmiechał. Ciągłe ćwi-