Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/276

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

268
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

barw, które tysiąc zwierciadeł odbija, mnoży i miesza w paletę niesłychanego bogactwa i rozmaitości — nikt nie stworzy włoskiego krajobrazu. Wśród gór, skał, przy szumie fal rozbijających się o brzegi, wszystko wyzywa do życia, do ruchu, do szukania czegoś choćby po za szrankami dróg powszednich. Tu wszystko więzi, przykuwa i mówić się zdaje: „Nie masz iść po co, wszędzie jedno cię spotka — grób... a tu spoczniesz ciszéj i nikt twych kości nie poruszy.“
Pomimo że dokoła austeryi murowanéj wycięto już wtedy sporo lasu, wytrzebiono wiele pola obrzuconego płotami z kołów sosnowych, choć przy murze świecił się ogródek, wśród cebuli i kartofli jaśniejący malwami i astrami, nie było tu wiele weseléj niż w lesie.
Szedł tędy trakt wielki, i gospoda „pod Kogutkiem“ równie jak uprzejmy jéj gospodarz, stary siwobrody Mejer, dobrze byli i daleko znani, na wiele mil dokoła. Wszystkie furmanki dążyły tu na noclegi, i ślady ich szeroko pod gospodą były widoczne w wygasłych ogniskach, w szczątkach siana i słomy, które kozy i krowy po odjeździe gości skrzętnie dogryzały. Ziemia ubita szeroko, drzazgi połamanych kół i osi, pozostałości wozów i popasów świadczyły, że wiele więcéj przybywało tu gości niż się w gospodzie pomieścić mogło. Arendarz też opłacał kilka tysięcy rocznie suchéj raty, oprócz cukru, kawy i mięsa, które tytułem porękawicznego do spiżarni i apteczki jéjmościnéj dostarczał. Dobrze jeszcze wychodził na dzierżawie i miano go za bogatego.
Pańskie też dwory ciągnących z Warszawy i do Warszawy magnatów, dążyły zawsze „pod Kogutka“ na noclegi, rachując na parę porządnych stancyj osobnych, umyślnie utrzymywanych dla gości, na niektóre za-