Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

100
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— A zkąd teraz takich niewiniątek wziąć? rzekł wzdychając.
— Wprost z mennicy lub banku hollenderskiego, dodała kasztelanowa powoli.
— Wprost z Hollandyi! hm! — powtórzył stary. — I są takie dukaty poczciwe? — spytał z uśmiechem.
— Ja je mam.
Pokusa była straszliwa.
— Ale cóż — dodał po chwili — kiedy ja nic nie mam!
— Mogłabym jeszcze przypuścić z biedy — odparła Julia uśmiechając się — że nie masz w ręku dowodów na poparcie historyi Krystyny, choć o tém wątpię bardzo. Uwierzyć zaś, że nic nie wiesz, niepodobna mi. Przypomnij sobie, żeś mi sam powiedział, iż jedno słowo twoje mogłoby ją zgubić. Ale my wcale gubić jéj nie chcemy, nie myślimy; chcemy tylko ratować z ich szpon nieszczęśliwego człowieka, którego los litości jest godzien. Ta kobieta wyrwawszy go mnie, znęca się, gnębi, gniecie, tryumfuje. Idzie tylko o to, aby ją uczynić pokorniejszą.
Cześnik już nie odpowiadał, że nic nie wie: dumał.
— Ale to potrzeba — rzekł z wolna i cicho — potrzeba wielkiego starania i czasu, nim się takich tysiąc dukatów zbierze.
Nadzieja wstąpiła w serce Julii; starzec miękł widocznie.
— Ale ja je mam, całe... wszystkie! odezwała się żywo. Mąż mój pożyczył w hollenderskim banku summę dosyć znaczną; ja z niéj dla zabawki wybrałam sobie tysiąc takich cudownych dukatów.
— Co to za grosz miły! rzekł zakaszlując się stary; co to za śliczny grosz!