Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dajmon.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czuwał i pisał coś, naturalnie, że go to wyczerpać musiało.
— Panowie jesteście szczęśliwi, że język jego rozumiecie — rzekła Angielka, — i wszystkiemi temi ślicznemi rzeczami napawać się możecie!
— Właśnie, że doświadczamy męczarni Tantala — odparł Marjan — bo Adrjan nikomu nic nigdy nie czyta, i ani ja, ani profesor, do którego ma największe przywiązanie i zaufanie, dwóch jego wierszy nie znamy!
Miss Rosa zdawała się mocno zdziwioną; zwróciła się do profesora, zagadując go o Adrjana, jakby się o nim chciała czegoś więcej dowiedzieć. Sieniuta, który rad o swym wychowańcu prawił, z nadzwyczajnem przejęciem począł opowiadać dzieje młodości jego genialne usposobienie, poświęcenie dla poezyi i t. p. Malował go z miłością wielką i obraz w żywych barwach przedstawił, idealizując go jeszcze. Marjan z małym wyrazem szyderstwa przysłuchiwał się temu, nie przeczył, dodawał nawet rysów, nie zawsze wybranych szczęśliwie, i obiad zszedł prawie wyłącznie na rozmowie o nieprzytomnym poecie.
Angielka nie ukrywała wielkiej swej sympatyi dla niego. Hrabia jednak z samej tej otwartości wnosił, iż zajęcie się Adrjanem pięknej panny, było tylko fantazyą artystyczną jak innne — a z sercem nie miało związku.
Czy go to zmartwiło, wątpimy bardzo. Zajęty mocno piękną Rosą, mógł sobie pochlebiać może, iż nie mając współzawodnika niebezpiecznego, łatwiej się do niej zbliżyć potrafi. Na nieszczęście Angielka, jakby odgadywała jego myśli (a przeniknąć ich nie było trudno) — zdawała się z wielką usilnością unikać go i pilno starać, aby się próżno nie łudził. Po obiedzie gdy inni najżywszą właśnie rozpoczynali rozmowę, miss Rosa z pośpiechem opuściła salę.
Profesor i Marjan nie mieli już tu po co dłużej przesiadywać, i powrócili do Adrjana.