Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dajmon.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się oprzeć, gdy nie dając mu się odezwać. Adrjan począł dalej mówić, coraz żywiej — coraz goręcej:
— Słuchaj mnie mój stary, mój najlepszy przyjacielu. Brakuje mi tylko ostatniej pieśni. Jestem w niepewności, nie widzę jasno. Musi to być krzyk rozpaczy straszliwy i rozdzierający, czy wołanie radosne na widok ziemi obiecanej...
Krzyk rozpaczy, ciągnął dalej — pod względem artystycznym daleko potężniejsze uczyni wrażenie. Pogodnego, jasnego końca lękam się, aby mdłym i pospolitym nie był...
Co mówisz?
Sieniuta nieprędko zdobył się na odpowiedź.
— Ja, rzekł, wolałbym dziś wcale o tem nie mówić. Jesteś rozgorączkowany...
— Natchniony jestem! przerwał Adrjan gniewny. Miałem myśli, które mi dane były z niebios do wypowiedzenia w tej a nie innej chwili. Opieszały posłaniec opóźni się z niemi — i kto inny mnie wyprzedzi. Przyjdę późno jak echo tego, co już przebrzmiało. Chwili nie mam do stracenia...
— Dziś czuję natchnienie, a gdy ten gość przybywa, odpychać się go nie godzi, inaczej nigdy nie wróci!
— Mój drogi! rzekł błagająco Sieniuta — słaby jeszcze jesteś.
— Wy wszystko nazywacie chorobą, czego nie rozumiecie! odparł niecierpliwie Adrjan. Nie sprzeciwiaj mi się — proszę cię! Chwila stanowcza nadeszła! Dwa te zakończenia biją się w piersi mojej...
Zadumał się chwilę.
— Krzyk rozpaczy wybiorę! zawołał marszcząc czoło.
Sieniucie, który już go draźnić dłuższem sprzeciwianiem się nie mógł, rozpaczliwe zakończenie, samą naturą swą zdało się niebezpieczniejszem dla Adrjana, bo silniej rozgorączkowującem.
— Rozpacz nie będzie żadnem zakończeniem — odezwał się nagle: ona nie kończy nic, nic nie dowodzi,