Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dajmon.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

formą i myślą wielkiego wdzięku i siły... Rzucił się ze łzami ściskać ucznia, całując go w głowę i po rękach, uniesiony tak, iż o niebezpieczeństwie popisów głośnych zapomniał.
Lody były złamane. Adrjan opowiedział mu szczegółowo treść poezyi swej, i począł ją odczytywać z zapałem wielkim. Dwie ich dusze rozumiały się doskonale, i Sieniuta teraz sam nie śmiał już wstrzymywać ucznia od zamierzonego dokończenia.
Potrzeba było uroczyście danego słowa, iż ani przed Marjanem, ani przed nikim w świecie nie wyjawi swojego szczęścia — aby stary mógł się powstrzymać od ogłoszenia go i ciągłego mówienia o tem, co myśl jego zaprzątało nieustannie.
Tem zaufaniem zjednał sobie tak Adrjan stróża swojego, iż ten nie śmiał mu się już w niczem sprzeciwiać, i stawszy się wielbicielem został razem i sługą najpowolniejszym.
Jednego wieczoru posłaniec pośpieszny z Neapolu, przyniósł niespodzianie list od matki, która już się tam znajdowała. Nie chciała jednak spaść niespodzianie, aby jej przybycie zbyt żywego nie uczyniło wrażenia. Doktor Salicetti, z którym się tam widziała, zalecił także ostrożność.
Kartka była do Adrjana:
„Mój drogi! — pisała — nareszcie się przywlokłam do ciebie. Serce mi sił dodawało do dosyć pośpiesznej podróży, którą się czuję tak zmęczoną, że kilka godzin tu spocząć muszę. Poczciwa siostra Drwęcka nie chciała puścić mnie samej; musiałam przyjąć towarzystwo drogiej Leni, której doktorowie także przejażdżkę na południe życzyli. Pielęgnowała mnie w drodze i t. d.“
Adrjanowi wypadł list z rąk, gdy wzmiankę o Leni przeczytał.
Z twarzy trudno było wyrozumieć, czy go ta wiadomość ucieszyła, czy przelękła. Czuł się względem niej winowajcą. Zwilżyły mu się powieki i drżącym głosem rzekł do Sieniuty: