Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dajmon.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Łzy ciągle mu się w oczach kręciły, myśląc o tym kwiecie tak wcześnie usychającym na łodydze... Mieszkanie Sieniuty przytykało do sypialnego pokoju, otwarłszy więc drzwi jego, stary poszedł usiąść w krześle nierozebrany, aby być na zawołanie.
Dzień był jasny, gdy wchodzący po cichu dr. Salicetti i hrabia, obudzili go. Lekarz frasobliwie zacierał swe długie włosy siwe. Musieli wyjść na rozmowę do innego pokoju, aby choremu snu nie przerywać. Opowiedziano symptomata, doktór milczał zakłopotany.
— Nie mogę ja na to nic — rzekł po chwili. Nie zastosowano się do przepisów... Hrabia mi opowiada o jakimś romansie, który musiał stan pogorszyć. Krew wzburzona.. Kto się sam zabija, temu żaden doktór nie pomoże...
Wtem gospodyni nastraszona przybiegła, targając za suknię doktora i wołając, że chory go wzywa do siebie.
Wchodząc zastali Adrjana, siedzącego na łóżku, a że nie miał nic na sobie oprócz koszuli, mogli się dopiero przekonać o przerażającem jego wychudzeniu. Twarz była woskowo blada, a rozrzucone i już przerzadłe włosy, dodawały jej wyrazu strasznego. Widocznie jednak chciał być spokojnym, i przybrał postawę poważną.
— Źle ze mną jest, kochany doktorze, zawołał głosem przerywanym. Widzę, że mi chcesz odpowiedzieć, iż winienem temu sam — ale ja to wiem. Nie idzie o to kto winien, lecz żebym mógł życie przedłużyć — bądź co bądź — nie jestem gotów...
Chcę widzieć matkę, mam robotę do skończenia, pracę życia całego, którą w piec wrzucę, jeżeli skończona nie będzie.
Doktór nawykły nigdy nie przyznawać się przed chorymi do grożącego im niebezpieczeństwa, zmusił się do uśmiechu i ręką rzucił.
— E! e! co znowu — odezwał się wesoło. Nic nie