Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Cześnikówny.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czynać z sobą... dokąd się udać... Na tych rozważaniach, rachubach i kombinacyach, upłynęło godzin kilka... Złamany, niemal chory, p. Michał nie miał już ochoty szukać ani obiadu, ani rozrywki... Więcéj dla niepoznaki przed sługą, niż z potrzeby, powlókł się do restauracyi. Wyglądał jak z krzyża zdjęty. Jadł obiad nie wiedząc co mu podają, dotykając ledwie potraw, ogłupiały i nieprzytomny... Ci co go znali, postrzegli łatwo że coś mu się stać musiało — zły humor złożył na ból głowy nieznośny...
Nie mógł z nim pójść już nigdzie, powrócił do domu i sam na sam z sobą wieczór przepędził a część nocy bez snu przewracał się po łóżku przychodziły mu dzikie myśli, samobójcze...
W marzeniach, które były, jak zwykle gdy człowieka trwoga i troska uciska — dalszym ciągiem tego co dręczyło na jawie — przyszło mu dopiéro do głowy, ażeby odwiedziny w domu generalstwa nieuniknione, oddać w godzinie gdy ich tam nie będzie. O téj łatwo się było dowiedziéć od służącego, zapłaciwszy za fatygę... W ten sposób mogła się przynajmniéj odroczyć chwila ciężka do przebycia.
Trzeciego dnia szedł do generała. Chciał z sobą wziąść dla odwagi radcę, ale ten się obowiązkami urzędu wymówił. Musiał iść sam.
Generał zajmował mieszkanie obszerne i piękne, lecz prawie w końcu Nowego-Świata. Z bijącém sercem wszedł Skórski na wschody, zatrzymując się niemal co krok dla nabrania sił. Na drzwiach przybita była blaszka bronzowa z napisem bardzo prostym, niezawierającym żadnych tytułów:

v. Hochwarth.

Drżącą ręką chwycił Skórski za dzwonek... Chwila upłynęła, chód się dał słyszéć — służący w liberyi skromnéj wyszedł. Na zapytanie o generała, odpowiedziano że go nie było. Uszczęśliwiony, odetchnąwszy swobodniéj Skórski, zostawił bilet i uciekł. Zyskiwał przynajmniéj na czasie.
Tegoż wieczora znalazł w domu bilecik, zapraszający go jutro na — obiad. Grzeczność była wielka — ale zabijająca. Położyć się w łóżko zdawało się jedynym środkiem... Michał całą noc znowu myślał, przemyśliwał i postanowił pójść; — ściągnąłby na siebie podejrzenia gdyby się wymawiał.
Naznaczoną była godzina trzecia; — Skórski tak się czuł jakoś zmięszanym i zesłabłym, że po drodze idąc wstąpił do winiarni i pół bu-