Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Choroby wieku tom I.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wcielić w krew i ciało machinę rachunkową Sterna, nie inaczejby zapewne wyglądała.
Niezmiernie przyzwoity, poważny, umiarkowany, surowy nieco, Jan Dembor zdaje ci się wyciosany z jednej bryły, tak dalece wszystko w nim zlewa się w doskonałą całość. Żadnego tu rozdwojenia które tak często trafia się w pospolitych słabych ludziach, nawet gdy śni i marzy, marzenia jego muszą być dalszym ciągiem tylko osnutych na jawie projektów i ponętnej rachuby. Nawet gdy sam jeden spoczywa, czyni to z godnością, z powagą, nie zrzucając z siebie jarzma przyzwoitości, do którego już przyrósł na wieki, w którem mu chodzić dobrze i wygodnie. Nikt go nie widział ani rozweselonym, ani smutnym, ani uśmiechnionym, ani płaczącym, ani nawet niespokojnym i ożywieńszym niż zwykle, nic go nie porusza i nie dręczy, nie bawi i nie niecierpliwi, gotów jest zawsze na wszystko co go spotkać może. Nie można powiedzieć by przenosił coś jednego nad drugie, żeby miał w czem upodobanie szczególne, trącące słabostką, oprócz zamiłowania porządku, oszczędności i przyzwoitości.
Litość jego i miłość dla ludzi, obrachowaną jest jak inne czynności, wymierzoną, ograniczoną stałym procentem od dochodu, i stale jedną — tyle a tyle ma dla biednych czasu i pieniędzy, więcej nie da ani grosza, ani chwili. — Rządzi się rozumem nie sercem i z tego szuka chluby, dowodząc głośno, że jedynie czyn wyrozumowany, chłodny, może mieć jakąś zasługę, a litościwy uczynek bez przyłożenia doń serca jest większą ofiarą, niż nierozważne miłosierdzie z drażliwej płynące czułości.
Sofizmat ten wcale niezgorszy, rządzi całem jego życiem.
Dosyć majętny z rodziców, ale po nich wziąwszy fortunę zadłużoną, powiększył ją pracą i skąpstwem, przyrobił ożenieniem i podniósł do pary miljonów, a że mu się to udało, stale trzyma się planu na który wszedł zrazu instynktowo — żyje nadzwyczaj oszczędnie i bez żadnej próżności dogadzającej wystawy, z oględnością