Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Całe życie biedna.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
67

wił o dawnych czasach, wychwalał dawne zapomniane zwyczaje. Słuchała go z radością P. Dorota, a gdy jeszcze począł ją wypytywać o nieboszczyka Podkomorzego, o zdrowie piesków, i chwalić Bałabanowicza, jako wzór wierności i pracowitości, wznosił ją do siódmego nieba. Łatwo pojąć, że tym sposobem P. Mateusz wkradł się prędko w łaski Pani Doroty głębiej, niżeli ktokolwiek bądź inny. Sam on pewny już był wygranéj, lecz dla oka i starodawnych zwyczajów, przedłużał konkury, za co zresztą Ciocia wdzięczna mu była.
Z Anną był grzecznym ale zimnym Mateusz, nie cisnął się do niéj, w obec tylko Ciotki czasem ją zagadnął zdaleka. Zawsze poważny, pełen uszanowania, nie okazywał żadnéj miłości i po starodawnemu jak się to u rodziców starano o pannę, tak on konkurował o nię u Ciotki. Biedna dziewczyna przestraszona nie pojmowała tego, jak będzie mogła zostać żoną takiego człowieka. Znała go ona od razu; postępowanie Mateusza w oczach Anny, dało miarę obłudy, na jaką mógł się zdobyć. Widziała, że nie o nią, nie o jéj przywiązanie, serce, osobę, lecz o posag jéj starał się. W głowie jéj się