Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Całe życie biedna.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
40

— Ale, ale, rzekł, przypominam sobie jednę rzecz ważną, któréj ci jeszcze nie powiedziałem. Jest jeszcze jedna w domu Cioci osoba, na którą, chociaż się ona prawie nie pokazuje, wielką baczność mieć potrzeba, a może zacząć od ujęcia jéj.
— Któż to taki?
— Kommissarz pani, stary jéj faworyt i sługa zaufany, P. Bałabanowicz. Ciocia ma w nim nieograniczoną ufność. Stary wyga pokornie się kłaniając umie z tego korzystać, i robi co mu się podoba. Ludzie mówią, że tęgo kradnie i któżby o tém wątpił! W jego położeniu kradłby najcnotliwszy! Bałabanowicza potrzeba ci ująć, bo on jest Cioci wyrocznią, kiedy on będzie za tobą, połowa wygranéj. Umie znając Panią Dorotę dobrać chwili i sposobu pochwalenia, zalecenia. Jeśli on się na Waszeci skrzywi, po wszystkiém! Bałabanowicza więc naprzód ująć ci potrzeba, i ja co go znam od lat dwudziestu, podam ci na to sposób. Stary jest skąpy, pijak i szachruje końmi; zaproś go, spoj dobrze i daruj mu konia, będzie cię pod niebiosa wynosił.
— A niechże cię uścisnę Sędzio za te rady, rzekł Mateusz, jakże ci się wywdzięczę?