Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Całe życie biedna.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
14

wiedziała co począć, w uszach jéj zaszumiało, w głowie się przewracało, w oczach ćmiło; a Ciotka z niesłychaném także zdumieniem i nieukontentowaniem spójrzała na kawalera, który tak nieprzyzwoicie, przy piérwszéj bytności, ośmielał się zbliżyć do Panny Anny.
Nic tego nie zważał P. Mateusz i śmiało ofiarował swoję pomoc Annie do robienia herbaty. Zaledwie biedna zebrała się na niewyraźną odpowiedź.
— Bardzo dziękuję, ja tak jestem przywykła — — — Uparty gość nic na to niezważając, koniecznie obstawał przy zaczęciu rozmowy z Anną.
— Pani zapewne lubi kwiaty?
— Tak, tak jest, niewyraźnie odpowiedziała.
— Musi tu bydź piękny ogród.
— Tak, piękny ogród. —
Znowu się urwało, biedna Anna rzucała okiem na Ciotkę, któréj szare oko wytrzeszczone i usta zacisnięte, grozić jéj się zdawały i bronić nieprzyzwoitéj z kawalerem rozmowy. Nareście po kilku probach, przekonawszy się Pan Mateusz, że z tego nic nie będzie, usiadł i zamilkł.