Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Całe życie biedna.djvu/223

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
209

— Czegoż ty chcesz? wrzasnął P. Mateusz, czego ty chcesz stary.....? gdzieś ją podział?
— Powoli, odpowiedział Bałabanowicz. O to tu naprzód chodzi, ażebyśmy zgodzili się na warunki, twoja żona jest w mojém ręku i dobrém ukryciu. Starałem się aby ci ją wykradziono, dla tego aby odzyskać coś ty mi wydarł. Ja byłem sprężyną wszystkiego, ja namawiałem, ja pomagałem; ja nasadziłem tych co ją wykradli. Teraz albo oddasz mi nazad moje obligi i drugie tyle mi dodasz jeszcze od siebie, a za to odzyszczesz żonę to jest majątek jéj, albo stracisz ją przez rozwód który jest przygotowany. Wierz mi gdybym był tobą, wolałbym dać jakie sto tysięcy, niż stracić nporem Złotą Wolę, Dorotynki i Kijany!
P. Mateusz nie wierząc swoim uszom, nie pojmując co się z nim działo, chodził wielkim krokiem po izbie i myślał.
— A cóż mnie zapewni, że ty prawdę mówisz, że moja żona w istocie jest w twojém ręku?
— Jeśli mi nie wierzysz — to jak chcesz, ja się innym sposobem wynagrodzę, odpowiedział ex-plenipotent.
— Jeśli mi dasz słowo i podpiszesz, zaraz cię