Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Całe życie biedna.djvu/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
203




XVIII.

Pan Mateusz spał spokojnie kiedy się to działo, lecz przebudzenie jego nazajutrz było straszliwą burzą, słudzy truchleli ze strachu, przewrócono dom do góry nogami. Gniew P. Mateusza był nie do opisania, niepojmował tego wypadku, niespodziewał się go, nieumiał sobie wytłumaczyć jak się to stało, niedorozumiewał się wcale niczyjéj intrygi, nie wiedział kogo o nią posądzać. Wpół szalony latał po domu, szukał śladów, biegł za koleją powozu, ale dzięki staraniom Sędziego, w Gniłym Brodzie kończył się ślad, i daléj nie można było wiedzieć, co się z powozem stało.
Mateusz rwał włosy na głowie, i tyle chciał razem rzeczy czynić, że żadnéj dopełnić nie mógł, bo trudno mu było na jedną się zdecydować. Chciał gonić wszystkiemi drogami, szu-