Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Całe życie biedna.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
142

— Ale Podkomorzyna jest zupełnie przytomna.
— Któż przytomny takie głupstwo robi? To być nie może ja to zburzę, ja to wywrócę! Inaczéj, na cóżby mi się zdało moje ożenienie —
— Miejże litość nad żoną, rzekł Sędzia, ona cię słucha!
— Ja jéj to sto razy na dzień w oczy powtarzam! Dla niéj to nie nowina, ja lubię być szczerym —
— Bez takiéj szczerości wcaleby się obeszło —
— Sędzio, ja cię proszę o radę, ty mnie strofujesz? Sędzia wziął za czapkę i rzekł,
— Bądź zdrów!
A nim P. Mateusz miał czas go zatrzymać, on już wyszedł. Zostawiony sam sobie, samolub passował się ze swemi myślami, przywołał żonę żeby ją dręczyć i na nią gniew swóy wywrzeć, kazał bić sługi, łajał wszystkich i całą noc przepędził w tém szaleństwie.
Biedna Anna niewiedziała co począć, a przewidując nowe udręczenia, już tylko w modlitwach o śmierć prosiła, lecz śmierć nigdy proszona nie przychodzi. Tym czasem P. Ma-