Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Całe życie biedna.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
129

— Czyż to być może?
— Tak jest! Wiem ja to z dobrych źródeł, całe sąsiedztwo wie o tém. Radbym szczerze, żeby mu Pani odjęła nadzieję i wyszła za mąż.
— Masz racją, Bałabanosiu, ale właśnież to takie czasy, żeby kto chciał konkurować o mnie. Staruszka składała to na czasy, w istocie pochlebiała jéj myśl podana, ale próżno szukała sobie w głowie pary, nikogo znaleźć nie mogła. Po trzeci już raz dawszy dublę, odezwała się.
— Mówiłeś Bałabanosiu, że wieleby się takich znalazło, coby chcieli konkurować o mnie, a powiedzże mi choć jednego?
Przyciśnięty argumentem ad hominem Bałabanowicz chociaż przygotowany był nieco do tego pytania, sam niewiedział jak na nie miał odpowiedzieć. Jednakże niezmięszany tak zaczął.
— Znam ja jednego.
— Powiedzże mi Bałabanosiu! Któż to taki? Zawołała krygując się Podkomorzyna. Któż to taki, zmiłuj się.
— Nie wolno mi się z tém wygadywać, odpowiedział ostróżnie plenipotent.