Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Całe życie biedna.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
120

pociecha biednéj Annie. Mąż jéj pojmując użyteczność talentów, a raczéj potrzebę ich dla popisu przed ludźmi, dozwolił jéj przypomnieć, to czego się dawniéj uczyła, a wpół zapomniała w Złotéj-Woli. Sprawił jéj Forte-piano i nakupił rysunków, rozumie się z warunkiem, żeby talentami swemi popisywała się przy gościach, nie dla tego bynajmniéj, żeby niemi osłodzić jéj życie. Wszakże powrót do tych zatrudnień przypominających jéj lata słodkie dziecinne, a samych z siebie tak uprzyjemniających życie, wielce je Annie osładzał.
Mąż nie pojmował sztuk, nie umiał czuć muzyki, nie miał na to zmysłu, który jest udziałem innéj klassy ludzi, naśmiewał się równo z sentymentalnéj muzyki i uczonéj, ze śpiewów i koncertów, rozumiał jedne tylko pieśni pijackie; ale pozwalał grać żonie (byleby mu do snu nie przeszkadzała) a i to było dla niéj dobrodziejstwem.
W domu Mateusza nie było już tego posłuszeństwa godzinom; tu godziny i ludzie słuchali woli pana, nieznośniejszéj jeszcze, bo kaprysnéj, niestałéj i nigdy niezaspokojonéj. Życie w Brzozówce było wszystkim nieustanną