Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Było ich dwoje.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tymczasem Staszek, któremu się dotąd wiodło, po niedługim pobycie u Borzęckich — został bez miejsca i bez chleba.
Ekonom, od którego zależał, miał własnego krewniaka, którego chciał na to miejsce wśrubować. Podwójnie mu to było potrzebném, raz ażeby mu dać miejsce, powtóre że krewny, zależąc od niego, nie przeszkadzałby mu w gospodarstwie.
Staszek był w spełnianiu obowiązków ścisły, a gdy miał słuszność, upierał się przy swojém. Ekonom dawał mu do zrozumienia kilka razy, że zbytnia w rachunkach ścisłość była nie do rzeczy, a tego on zrozumieć nie chciał.
Zatém, — potrzeba go było wykurzyć. Bełchacki, ekonom, był starym sługą, Staszek nowo przyjętym... Łatwo więc przyszło to i owo znaleźć przeciwko niemu, nagadać, uprzedzić.
Przyszło do kłótni otwartéj z Bełchackim; Staszek miał słuszność, lecz zaklął się stary, że albo on lub pisarz musi precz iść, a p. Borzęcki naturalnie wolał odprawić pisarza niż szukać ekonoma, któryby mu dawnego nie zastąpił.
P. Borzęcki rozumował bardzo logicznie, tłumacząc się z tego przed żoną.
— Bo, widzisz, moja panno, Bełchacki kradnie to niema wątpliwości, ale ja wiem jak i ile, a dru-