Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bracia rywale.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niejaki Prosper Mudłowski, mający wioskę dobrą, o mil dwie od Zalesia, kawaler, sam sobie pan.
Ten, zależąc od siebie, bo rodziców stracił oboje, gdyby chciał, ożenić się mógł, i zdawało się, że ma jakieś zamiary. Spostrzegła to starościna, poczęto się dowiadywać o niego, różnie ludzie mówili. Nic bardzo dobrego, nic nadto złego... A nie oświadczał się jeszcze, i milczał, tylko bywając w Zalesiu, oczyma strzelał i do panny kołując się zbliżał.
Lat miał ze trzydzieści, niczego mężczyzna, ubierał się pięknie, gospodarzył dobrze; szeptano tylko, że do kobiet miał zbyt wielką słabość, i że już z sąsiadem bodaj z tego powodu popstrzykał się, aż mu dom wymówiono. Lecz mogły to być plotki. Starosta go lubił dla tego, że go o procesach rad słuchał, a gdy się odezwał, bąka nie strzelił. Starościnaby się też może nawróciła — lecz, gdy spytała o niego panny Konstancyi, nie mogła z niej słowa wyciągnąć z czego wnosiła, że się jej nie podobał. Ile razy o zamążpójściu mowa była, panna Konstancya upewniała, że wcale zamąż iść nie myśli, i że przy swej dobrodziejce rada pozostać — ani chcąc nic innego. Jejmość jednak wiedząc, że pospolicie panny tak powiadać zwykły, nie wiele na to zważała. Mudłowski bywał, patrzał, i tak to sobie wisiało... We dworze znowu bystrzejsze oczy widzieć chciały, jakby dosyć łaskawie spoglądała panna Konstancya na Wacka Paczurę. Szeptano to sobie, choć może na odwrót się miało. Panna, jak panna, a Wacek na nią, to pewna, że ile razy mógł, a miał zręczność — patrzał jak w tęczę. Nie uszło to oczu starościny, a choć Wacka lubiła, pono się jej zdawał dla Konstancyi za małą rybą. Wyżej dla swej wychowanki okiem sięgała, a już choćby jednej wioski dobrej spodziewała się. Paczura nie miał nic, i trudno było przypuścić, aby mu co zkąd spaść miało, bo choć jest przysłowie: — kto ma księdza w rodzie, tego bieda nie ubodzie, — po ks. Celestynie nic się spodziewać nie było można. Zbierać nie umiał, a rozdawał tak chętnie, że prawie zawsze więcej, niż